Czasami miewam wątpliwą przyjemność dyktowania komuś adresu strony internetowej, który muszę odczytać komuś na głos osobiście lub przez telefon, nie mając możliwości jego przesłania, zapisania ani ręcznego wpisania. Przeżywam z tego tytułu istne katusze :)
Niedawno wspominałem o moich obserwacjach screen-to-face poczynań adeptów internetu, że adresy URL nagminnie wpisują za pośrednictwem wyszukiwarki lub dodatków do przeglądarki, zamiast użyć paska adresowego, a potem nie mogą znaleźć właściwej strony, bo wysypują się dziesiątki wyszukanych spamlinków. Wyrazem podobnych frustracji był również poradnik użytkownika klawiatury i myszki komputerowej.
Dziś chciałbym się podzielić kilkoma następnymi spostrzeżeniami.
Przy dyktowaniu adresów ze zdziwieniem obserwuję, że moi rozmówcy sami najczęściej dopisują sobie „www.” przed podanym przeze mnie adresem. Owszem, jeśli taki przedrostek stanowi niezbędną część adresu (np. www.senat.gov.pl), sam go podaję. Najczęściej jednak jest zbędny (np. sejm.gov.pl), wówczas go nie podaję. Bywa też, że niestety taki przedrostek jest nieprawidłowy (np. isap.sejm.gov.pl), adres nie zadziała poprzedzony „www.”, funkcjonuje bowiem tylko w wersji bez niego, o czym pisałem niedawno.
Wówczas zazwyczaj jestem uprzejmie pouczany przez drugą stronę, że takiej strony nie ma. Zazwyczaj nie pomaga polecenie, aby ktoś raz jeszcze wpisał dokładnie to, co mu/jej dyktuję, bowiem znów dodaje „www.”. Po upomnieniu, że dalej nie działa, tym razem ja uprzejmie proszę o odczytanie mi tego, co ktoś wpisał. I tu niespodzianka, jestem wielbłądem, znów powtarzają dokładnie to, co ja podałem, ignorując dopisane przez siebie „www”. Przecież mówię, że witryny nie można wyświetlić — dźwięczy mi w uszach zdenerwowany krzyk. Ostatnia próba, ostatnio coraz bardziej przeze mnie uświadamiana: a czy przypadkiem nie dopisałeś/aś „www.” przed tym, co podałem? Trafiony, zatopiony. Krótki wykład na temat tego, że większość adresów działa bez www, ale niektóre działają tylko pod jedną postacią. I uwaga, że gdyby miało być „www”, to przecież bym to podał, czyż nie tak? No tak… Do następnego razu…! ;(
Jak nie drzwiami, to oknem.
Z jeszcze większym zdziwieniem spotykam się, gdy rozmówcy sami sobie dopisują coś na końcu adresu. Podaję adres kończący się na „.org”, ktoś wpisuje „.org.pl”. Znów to samo, nie można wyświetlić witryny sieci web. Powtórz, jeszcze raz, znów nie ma. A może www? Nie? Tym razem nie. Jeszcze raz, „org” a potem enter? Aha, dodałaś „pl”? A czy ja mówiłem „peel”? No właśnie…!
Nie dalej jak dziś dwie osoby dopisały sobie „www”, z czego jedna dodatkowo „.org.pl” zamiast „.org” :)
No to jeszcze jeden przykład. Ktoś wymyślił sobie w środku domeny znak łącznika (minus). Pierwsze przedyktowanie nie pomaga, bo niby czemu miałbym być pewien tego, co powiedziałem? A mówię, że należy wpisać… myślnik lub minus. Nie łącznik, nie dywiz, nie poziomą kreskę. Bo ktoś mógłby jeszcze zejść z tego powodu, więc nie wydziwiam, mówię prosto. Ale przecież jest tyle poziomych kresek na klawiaturze. Tą dolną czy górną?, pytają. Środkową!, odpowiadam! Czy gdyby ktoś miał wpisać „dolną kreskę”, czyli podkreślenie tudzież zgrabniej podkreślnik (_), to czy nazywałbym to myślnikiem?
Umówmy się, jak podaję adres, to znaczy, że najwyraźniej taki trzeba wpisać, tak jak go podaję, bez dopisywania czegokolwiek, OK? :>
Jakaż frustracja przeze mnie musi przemawiać, że z tego mi się napisało tekst na bloga… ;)
PS.
Jestem przerażony. ICAAN wprowadza nowe domeny najwyższego poziomu dla firm i marek. Dotychczas była tylko garstka domen funkcjonalnych oraz domeny krajowe. Teraz za jedyne $185.000 (na początek) adres będzie mógł się kończyć niemal dowolnym wyrazem, np. „.google” czy „.microsoft” czy „.facebook”. A to tylko końcówka adresu, poprzedzonego dowolną subdomeną, np. „http://mail.google/”, „http://seven.windows.microsoft/” czy „http://mójprofil.facebook/”. Jak przedyktować taki adres i udowodnić, że nie jestem wielbłądem i na prawdę wiem, co dyktuję, że tak ma być? Że na końcu nie ma być żadnego peel, kom, a na początku wuwuwu, inaczej adres nie zadziała?
Jak ja to przeżyję?! :) :D