Artykuł archiwalny przeniesiony z Genealogii rodziny Rogów, Wilków i Pyrytów.
W Nowej Dębie i w okolicach spędziłem 12 dni, od piątku 19 sierpnia (wyjazd) do wtorku 30 sierpnia 2005 r. (powrót). Przywiozłem mnóstwo notatek i miateriałów oraz prawie półtora tysiąca zdjęć (z aparatem cyfrowym, odpowiednio pojemną kartą oraz nagrywarką u Bladego to była pestka!). Przez cały czas mieszkałem u wujka Tadka i cioci Marysi — DZIĘKUJĘ IM ZA WSZYSTKO.
Akuratnie tak się zdarzyło, że pierwszy i drugi-ostatni weekend spędziłem w towarzystwie Burgerków oraz pewnej 13,5 ;-). W pierwszą sobotę Zosia z rodzinką przygotowali fantastycznego grilla (długo nie zapomnę karkóweczki:-)), jak to później zauważyliśmy, byli prawie wszyscy wnukowie Jana i Zofii Rogów (tylko Halinka nie mogła ze względów zdrowotnych przybyć z Gdańska). W międzyczasie Bartek zabrał rodziców nad Bałtyk. Mieliśmy się już nie zobaczyć, ale tak mnie się nie chciało wracać do Brzegu, że poczekałem do niedzieli aż wrócili. Zresztą byłem jeszcze dzień dłużej.
W poniedziałek odwiedziłem wujka Władka, zostawiając jeden z kilkudziesięciu egzemplarzy materiałów genealogicznych. Poszczególne gałęzie rodziny dostawały odpowiednio okrojone opracowania, rodzeństwo mojego ojca dostało jeszcze inną połączoną wersję. Na komplet składał się wykres potomków jednego lub drugiego Jana Wilka (po Marii i po Antonim), kalendarium chronologiczne oraz kalendarium rocznic. Nakład liczył ponad 300 dwustronnie zadrukowanych kartek A4 i ważył kilka kilogramów (trzeba to było jakoś donieś na pociąg i z niego!), dystrybucja oczywiście w pełni nieodpłatna.
We wtorek do południa byłem na cmentarzu w Dębie, symboliczne znicze zapaliłem na grobach moich zmarłych dziadków, prababki oraz kilku wujków i cioci. Później wreszcie na chwilkę zawitałem u cioci Kazi. Opowiedziała mi o dziadkach Rogach, o ostatnim dniu życia babki Rogowej, o listach do rodzeństwa babki w Stanach Zjednoczonych (do którego i ja ostatnio pisałem). Skopiowałem sobie kilkanaście zdjęć, m. in. zdjęcie Marii Róg, którego dotychczas nie widziałem. Pod wieczór odwiedziłem moją chrzestną, ciocię Jankę. Wróciłem w całkowitych ciemnościach już po godzinie 20. Jak się miało okazać, po ciemku wracałem każdego z następnych dni. Wracając któregoś wieczoru sobie pomyślałem: wychodzę od wujka Tadka po godz. 10-tej, wracam przed godz. 10 wieczór, padam pod wrażeniami dnia i troszkę ze zmęczenia… Czy moja genealogia to hobby, praca, czy poświęcenie?
W środę do południa odwiedziliśmy (z wujkiem Tadkiem) ciocię Karolinę. Opowiedziała mi o swoim dziadku Janie, zwróciła też moją uwagę na fakt, iż Maria Róg miała jeszcze brata Marka, który wyjechał do Francji. Dotychczas nic o tym nie wiedziałem. Ale wszystko pasuje, gdyż Marek miał syna Jean’a. Jego wizytówkę miałem od kilku lat, ale nie wiedziałem, co to za jeden… a to krewny! Także ze strony mojego taty mam więc rodzinę we Francji! Po południu byłem u cioci Bożeny, potwierdziła, że Jean Wilk odwiedzał rodzinę Józefa Roga, dostałem też namiary (list+zdjęcie) do rodziny Gorcica z USA. Pod wieczór zaś zawitałem u Renki i Bladego, przy okazji zgrywając pierwszą pięćsetkę zdjęć na płytkę.
W czwartek z wujkiem Tadkiem pojechaliśmy rowerami do Majdanu i Huty. Swoją drogą pomoc wujka była nieoceniona. Samemu trochę głupio było mi chodzić do krewnych widzianych gdzieniegdzie pierwszy raz na oczy. Dzięki wujkowi nie musiałem się tłumaczyć co ja za jeden… Wujek mieszka w Dębie „na miejscu”, mnie nikt tam nie zna, chyba że poprzez internet (dużo osób z Dęby odwiedza naszą rodzinną stronę — pozdrawiam serdecznie wszystkich nowodębian odwiedzających tę stronę!!). Wracając do czwartku, na początku byliśmy na cmentarzu w Majdanie Królewskim. Grób pradziadka, prababki z siostrą oraz męża tej ostatniej. Szkoda, że grobu Wojciecha Roga nie przeniesiono do Nowej Dęby. W Majdanie nieczęsto się bywa (ja to rozumiem), więc groby zarastają chwastami. Za kilka lat nagrobek Franciszki Wilkowej zapadnie się w ziemię. Trzebaby za wczasu temu zaradzić.
Prawdziwym naszym celem we czwartek była Huta Komorowska. Miałem przyjemność osobiście poznać ciocię Barbarę i jej rodzinę!!! Ciocia Basia i wujek Staszek są nauczycielami w szkole podstawowej, wujek jest też pszczelarzem, a ciocia pasjonuje się genealogią. Przewertowała prawie wszystkie księgi metrykalne z parafii w Hucie, widziałem fotografie niektórych metryk, np. urodzin Marianny Wilk z domu Kopeć, jej rodziców, jej babki. Jak dla mnie coś fantastycznego!!! Dotychczas nie miałem okazji widzieć żadnych zapisków o moich własnych przodkach, choć przecież genealogią zajmuję się tak długo (wszystko to co widzisz to informacje „o krewnych i od krewnych”). Dzięki cioci Basi oraz książce pani Małgosi Nowaczyk (to już zupełnie inna bajka!!) zapewne i ja kiedyś trafię do archiwum lub parafii — jak tylko będę miał wiedzę, pieniądze i czas. Wracając do Kopciów, to właśnie z tej rodziny wynika nasze pokrewieństwo. Dzięki poszukiwaniom cioci, drzewo genealogiczne rozrosło się bardzo bardzoooo. Stwierdziłem, że czas założyć nową witrynę. Teraz informacje o rodzeństwie i przodkach Marianny Wilk z domu Kopeć znajdują się na stronie Genealogia rodziny Kopciów z Huty Komorowskiej. Natomiast drzewo genealogiczne jej potomków jest zdublowane na niniejszej stronie (z linii Wilków po Antonim) oraz na tamtej stronie. ZAPRASZAMY DO ODWIEDZIN genealogii Kopciów.
W czwartek byłem pod wieczór u Andrzeja. Z tym kuzynem gadaliśmy sobie od czasu do czasu przez internet, tym milej mi było zobaczyć go z rodzinką! Zdjęcia córki prezentujemy na naszej stronie od samych narodzin Klaudunii — brawo! Ale widziałem też mnóstwo innych, starszych zdjęć, które aż czekają na zeskanowanie (taka mała podpucha… :-) ). Ciocia Agnieszka opowiedziała mi o pewnej rodzinie Rogów z Krzątki — to zapewne rodzina Wojciecha Roga.
Piątek to z kolei poznawanie rodziny Anieli Radek. Ciocia Zosia potwierdziła mi informację, iż był we Francji Marek Wilk, brat Anieli Radek i Marii Róg. Skopiowałem też sobie zdjęcia jakie ciocia otrzymała z rodzin Dziewiatek i Ludzia z USA. Mnóstwo twarzy osób moment wcześniej poznanych dzięki mejlowej znajomości z ciocią Joyce Benech, którą też miałem okazję zobaczyć na zdjęciu :-) Przede wszystkim mam też kopię zdjęcia Jana i Agnieszki Wilków, a więc naszych przodków z linii Wilków po Marii. U cioci Marysi skopiowałem śliczne drzewo zrobione przez jej wnuczkę Agnieszkę. Zaś u cioci Stanisławy zakończyło się moje pierwsze opracowywanie linii Radków. Mam nadzieję, że ich dzieci i wnuki skontaktują się ze mną przez internet i uzupełnią brakujące daty czy zdjęcia!!! Na koniec szukaliśmy zdjęcia domu Rzepeckiej i starego kościoła u sąsiadów cioci Zosi. Jak się okazało, to prawdopodobnie także nasza rodzina (dziadek pani ??? Jakub Wilk był bratem stryjecznym Anieli Radek). Dowiedziałem się też wreszcie, że Agnieszka Wilk nie miała nazwiska rodowego Misik. Jest to jedynie przezwisko rodziny Wilków, jakie dla odróżnienia od kilku innych dębskich rodzin Wilków otrzymała rodzina Wilków ze strony Agnieszki (prawdopodobnie Agnieszka miała ojca o nazwisku Wilk). W piątek wieczów zapełnione po brzegi karty pamieci aparatu znów musiały być opróżnione na CDROM.
Sobota to podróż do Krosna, a jak się okazało, dalej z Marcinem, Magdą, Dorotą i Marleną na Solinę. Poznałem przepiękny kawałek Bieszczad, widoki i powietrze cudowne! 13,5 doczekała się wreszcie swego 13,5 (zrozumieją to tylko wtajemniczeni, może będzie trzeba niedługo wrócić w te strony?! ;-D ;-D ;-D ). Niedzielę spędziłem u cioci Teresy w Krośnie.
Poniedziałek to pożegnania i niemalże przypadkiem wizyta u pana Dobrowolskiego. Być może jesteśmy z nim spokrewnieni przez jego babkę, z domu Róg — ale trzeba to wyjaśnić, na razie szukamy wspólnego przodka.
Niestety, nie zdążyłem odwiedzić wszystkich, czego żałuję. Ciocię Irenę miałem odwiedzić razem z Andrzejem, ale niespodziewanie pojechałem do Krosna i tak się to skończyło, cioci nie odwiedziłem (Ciociu! Przy najbliższej okazji odwiedzam Ciebie OBOWIĄZKOWO!) Nie odwiedziłem też Mietka Wilka ani nikogo (poza ciocią Kazią) z rodzeństwa Wójtowiczów. Mam nadzieję, że zobaczymy się za rok lub może u mnie, wcześniej?
Nie opiszę tutaj wszystkich wrażeń bo się ich po prostu nie da oddać w słowach. Bardzo miło jest poznać kogoś, kto był kimś bliskim lub dobrze znanym moim dziadkom, pradziadkom… Jeszcze milej, jeśli mogę się tym z kimś podzielić, np. powiedzieć kuzynce, że ta pani którą codziennie widzi na ulicy czy w sklepiej, która się kłania z serdecznym uśmiechem od ucha do ucha — że to jej ciocia, i to wcale nie taka daleka rodzina!