Helena Kalinowska

Dziś pożegnaliśmy ostatnią przedstawicielkę pokolenia moich dziadków, śp. Ciocię Helenę Kalinowską z domu Barasińską, urodzoną w 1916 r. Pod koniec września skończyła zatem szlachetne 93 lat życia, przeżywając męża, dwójkę jedynych dzieci i synową. Zmarła 15 października br.

Ciocia Hela weszła w rodzinę Kalinowskich i Baryłów wychodząc za mąż za brata mojego dziadka, wujka Janka, czyli Jana Kalinowskiego. Mieli dwójkę dzieci: Jerzego (1941) i Jadwigę (1946). Wujek Janek zmarł jeszcze w 1986 r. Syn Jurek zmarł niemal dziesięć lat temu, w 2000 r. Niestety Ciocia po kilku latach przeżyła kolejną tragedię, chowając zmarłą córkę Dziunię w 2007 r., krótko po mojej mamie. Niedawno, bo w kwietniu br., odeszła również jej synowa Marianna.

Mimo męczących ją od lat chorób, które uniemożliwiały jej normalne władanie rękami i nogami, a z czasem uczyniły niesamodzielną w codziennych sprawach życiowych (wymagała opieki), a przede wszystkim mimo kolejnych strat, kiedy musiała pochować swoich najbliższych — Ciocia Hela zawsze zachowywała uśmiech na twarzy i pogodę ducha, co przypomniał mi ksiądz odprawiający Mszę świętą przed pogrzebem. Niemal do ostatnich tygodni życia, mimo niesprawności na ciele, zachowała sprawność umysłu i dobrą pamięć.

Ciocia Hela Kalinowska

Ciocia Hela Kalinowska, zdjęcie z 2005 r.

Wielokrotnie miałem przyjemność spotykać Ją w mieszkaniu, w którym mieszkała z córką Jadwigą. My przyjeżdżaliśmy z Brzegu (ok. 120 km), nawiedzając wpierw groby w Wieluniu, następnie zawsze odwiedzając ciocie, które zawsze cieszyły się naszymi odwiedzinami i zawsze częstowały nas tym, co miały. Miłe to wspomnienie, a jeszcze większa i nieoceniona nasza (w tym moja) wdzięczność dla Nich, zważywszy najczęściej nieprzyjemną pogodę, deszcze, błoto czy niskie temperatury w Zaduszki, 24 października, 16 listopada czy 27 marca, kiedy to najczęściej byliśmy „na grobach”. Odkąd pamiętam Ciocia Hela rzadko opuszczała mieszkanie, co najwyżej do kościoła, na cmentarz czy w innej ważnej sprawie. Z czasem i to się zmieniło. Musiała zdać się na opiekę wpierw córki Dziuni, a po jej śmierci synowej Maryli. Nigdy nie narzekała. Owszem, czasem wspominała o złym samopoczuciu i bólu, ale wszystko to starała się chyba ukryć, bo w mojej pamięci zawsze obecny był uśmiech na Jej twarzy. Zawsze wspominała o swoich wnuczkach, a gdy została dwukrotną prababcią — również o prawnuczce i prawnuku. Czekała zawsze na ich wizytę i z radością o nich opowiadała. A jak odjeżdżaliśmy z parkingu, póki mogła zawsze żegnała nas przez okno…

Ciocia Hela z ciocią Dziunią w oknie

Ciocia Hela z ciocią Dziunią wyglądające zza okna

Właśnie taką ją zapamiętam, radosną, z uśmiechem na twarzy…

The little button that turns this all into English.

2 Komentarzy

  1. Piotr Mikulski

    To jest po prostu wspaniale. Babcia Hela byla osobowością nietuzinkową i należaloby napisać o niej nieco więcej, czym może kiedyś się zajmę, jako osoba niemalże przez nią wychowana.

    Pozdrawiam.

  2. Jacek Barasiński

    Witam serdecznie … w poszukiwaniu korzeni rodziny Barasińskich
    trafiłem na opis Heleny Kalinowskiej z domu Barasińskiej – będę wdzięczny za kontakt – Jacek Barasiński ( giacinto … onet.eu )

Skomentuj Piotr Mikulski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *